Czy moje dziecko ma talent muzyczny?

Jako rodzic patrzę na moje dzieci (synek 4 lata i córeczka 2,5 roku) i od czasu do czasu zastanawiam się czy na tle innych dzieci wypadają lepiej czy gorzej.

Nie mam na myśli ciągłego ich porównywania (czego „przy ludziach” oczywiście nie robię!), ale nachodzą mnie z rzadka takie myśli czy to możliwe, żeby każde 2,5 letnie dziecko liczyło do 10 po angielsku albo śpiewało całą gamę C-dur? Poradniki, blogerzy i nowoczesne wychowanie zaleca nie porównywać własnych dzieci z innymi – teraz już wiemy, że każdy maluch rozwija się we własnym tempie i nie należy się tego wstydzić. Są dzieci, które chodzą zanim ukończą 1.rok życia, a są takie, które zaczynają stąpać dopiero po ukończeniu 18 miesięcy i też potem biegają szybko jako kilkuletnie dzieci.

Dla mnie jako mamy i nauczycielki muzyki ważne jest to, że współczesna nauka zajmująca się dziećmi zwraca uwagę na to, że wszystkie maluchy mają ten sam rodzaj uzdolnień i to od nas rodziców zależy ich rozwój w późniejszym czasie. 

Niektórzy prześcigają się w organizowaniu zajęć dla dzieci już od 1.dnia życia, ale… pamiętajcie, że zdrowy rozsądek jest najlepszy. Jeśli Ty i Twoje dziecko jesteście zadowoleni z dodatkowych zajęć, to na pewno warto na nie uczęszczać. Ważne jest, żeby nie przeciążyć małego dziecka bodźcami, bo z pewnością nie będzie mu to służyć. Jestem pewna, że uda Wam się znaleźć złoty środek i zamienić „naukę” muzyki w zabawę.

Tym przydługim wstępem chciałam rozwinąć temat

„Czy moje dziecko ma talent muzyczny”.

I jeśli pytacie mnie jako nauczyciela, to powiem „TAK!”. Według mnie i mojej wiedzy (popartej kursami, przeczytanymi podręcznikami i doświadczeniem) każde małe dziecko ma talent muzyczny.

Niektórzy naukowcy twierdzą wręcz, że wszystkie dzieci przy narodzinach mają ten sam poziom zdolności muzycznych. Ich rozwój zależy od tego, w jakim otoczeniu będą przebywać od tego momentu i czy środowisko będzie stymulować dziecko do dalszego rozwoju uzdolnień muzycznych. Ich progres zależy po części od genetyki, ale na całe szczęście można wiele zdziałać nawet wtedy, kiedy rodzic twierdzi, że „słoń nadepnął mu na ucho”. 

Może nie każdy z Was pamięta, ale nasi rodzice śpiewali nam kołysanki jak byliśmy mali. Jedne mamy i tatusiowie więcej, inni mniej. Wynika to często z niewiedzy, jak wiele dobrego takie kołysanki przynoszą dziecku. I wstydu, że ktoś usłyszy albo, że dziecko się źle nauczy. A oprócz tego, że śpiewanie maluszkowi uspokaja go, to przede wszystkim już wtedy je umuzykalnia.

 

Na całe szczęście dzisiaj jest jeszcze większy wybór możliwości włączenia dziecka w świat muzyki.

Jak to zrobić?  

  • Najprościej byłoby oczywiście śpiewać z dzieckiem w domu. Z dzieckiem, tak, dobrze czytacie. Nie do dziecka, a z dzieckiem. Kiedy maluch (a uwierzcie mi, że kilkumiesięczne dzieciaczki są w stanie „śpiewać”) wydaje z siebie dłuższe melodyjne dźwięki, warto to wykorzystać i uaktywnić się jako współwykonawca. Repertuar dowolny 
  • Warto słuchać z dzieckiem w domu muzyki. Ale jest jeden bardzo ważny warunek – aktywnie. Ciężko, co? Aktywnie czyli tańcując, mrucząc, grając na instrumentach, podśpiewując. Muzyka mechaniczna (czyli ta odtwarzana) nie ma takiego intensywnego wpływu na mózg dziecka (i dorosłego też) jak ta wykonywana na żywo. Dlatego jak macie jakieś instrumenty w domu, to bierzcie je w dłoń i organizujcie orkiestrę z ulubionymi piosenkami. Możecie też wykonywać muzykę bez nagrań, rzecz jasna!
  • Można uczęszczać na zajęcia umuzykalniające w grupach. Ja jestem zwolennikiem teorii Edwina Eliasa Gordona, ale nie każdemu musi ona odpowiadać (albo prowadzący, o tym możecie poczytać tutaj). Na szczęście w Warszawie i okolicach jest całkiem spory wybór zajęć, może to być rytmika (np. w domach kultury) albo inne sensomuzyczne spotkania.
  • Polecam też uczestnictwo w specjalnych, rzadszych imprezach typu koncert dla dzieci czy teatrzyk z muzyką na żywo. Na szczęście dla rodziców jest niezwykle szeroki wachlarz stron internetowych, które zapowiadają takie wydarzenia. Pamiętajcie, że nie muszą to być wcale koncerty z muzyką klasyczną, chociaż takie nie zaszkodzą Waszym pociechom. A może i Wy odkryjecie fascynację jakimś poważnym kompozytorem?

Drodzy rodzice, nie bójcie się pokazać dzieciom, że muzyka jest wszędzie!

A jest. W mieście (pojazdy), w lesie (szum, ptaki), na spacerze (wiatr, deszcz), w sklepie (rozmowy, muzyka w tle), w domu (radio, telewizor, odgłosy za ścianą), w łazience (chlip, chlap, chlup!).

Nie ukrywajmy naszej miłości do wykonawców rockowych, folkowych, popowych. Dzieci chętnie będą słuchać tego, co my, o ile pokażemy im, że możemy mieć frajdę z zabawy przy muzyce. Taki wspólnie spędzony czas nie tylko Was przybliży do siebie, ale też sprawi, że Wasze dzieci będą może w przyszłości lepiej się uczyć matematyki, muzyki, języków.

I przede wszystkim nie wstydźcie się. Dla swoich dzieci jesteście ideałami i nawet jeśli Wam wydaje się, że brzydko śpiewacie to dzieci o tym nie wiedzą! Ważne w rozwoju dziecka wg Gordona jest to, żeby otaczać dzieci muzyczną zabawą już od samego początku życia. Kobiety w ciąży i noworodki też skorzystają na kontakcie z muzyką, a dzieci do 18.miesiąca życia mają możliwość nauczyć się poprzez zabawę więcej niż rówieśnicy, jeśli będziemy z nimi uczęszczać na gordonki.

Profesor Edwin Elias Gordon, twórca teorii uczenia się muzyki, mawiał tak:

„Ci, którzy dużo wiedzą o rozwoju dziecka, żartują czasami, że chcieliby umrzeć jako małe dzieci, ale najpóźniej jak tylko byłoby to możliwe. Zdają sobie bowiem sprawę, że możliwości uczenia się nigdy nie są większe niż w chwili narodzin. (…) To, czego dziecko uczy się podczas pierwszych pięciu lat życia, tworzy podstawę dla całej późniejszej edukacji, która tradycyjnie rozpoczyna się wraz z przekroczeniem progu przedszkolnej czy szkolnej “zerówki”. Im wcześniej dziecko uzyska tę podstawę, tym więcej skorzysta z późniejszej edukacji i odwrotnie – im później tego dokona, tym gorsze będą dalsze efekty. Po raz drugi nie powtórzy się okazja do nadrobienia tych zaniedbań, a nauczanie w takiej sytuacji będzie miało charakter jedynie wyrównawczy, a nie wzbogacający.”

Dlatego przestańmy porównywać swoje dzieci już na wstępnym etapie rozwoju, tylko pomóżmy im odkrywać ich potencjał za pomocą muzyki. Neurolodzy, pediatrzy, biolodzy i psychologowie wierzą, że połączenia nerwowe w mózgu (czyli synapsy) mnożą się w okresie pierwszych 18 miesięcy życia człowieka. Ułatwmy dzieciom ich rozwój poprzez wspólne muzyczne zabawy czy to w domu czy na zajęciach. Jeśli nie wierzycie w swoje możliwości, wybierzcie się na zajęcia umuzykalniające. Naprawdę, warto!

Artykuł ukazał się na portalu sasanki.com 12/11/2018