Dobra muzyka dla malucha, czyli jaka?
Jako nauczyciel muzyki często dostaję od Was rodziców pytania o to, czego powinniście słuchać z dzieckiem, żeby wpłynęło to pozytywnie na jego rozwój. Nie ma jednej odpowiedzi, niestety. Jedni uważają, że tylko muzyka klasyczna jest odpowiednia, inni, że wystarczą dziecięce piosenki, a pozostała część twierdzi, że właściwie wszystko jedno, jaką muzykę puszczamy naszym dzieciom. Spróbuję Wam teraz wyjaśnić po krótce, dlaczego każda z tych teorii jest słuszna i udowodnić, że generalnie warto słuchać muzyki.
Pierwsza teoria mówi o tym, że klasyka to jedyny dobry styl muzyczny, który wpłynie dodatnio na rozwój mózgu małego dziecka. Zgadzam się co do pozytywnego wpływu, ale nie uważam, że to jedyny słuszny wybór. Oddziaływanie muzyki klasycznej na człowieka poddawane było i jest badaniom naukowym. Prawie każdy z rodziców słyszał chociażby o „efekcie Mozarta” – ta teoria sugeruje, że dzieci, które w łonie mamy czy po urodzeniu słuchały konkretnych utworów Mozarta, są mądrzejsze i lepiej się uczą. Jeśli kogoś to interesuje, to warto poczytać więcej o takich badaniach. Zalecane jest słuchanie utworów Mozarta czy Chopina nawet u kobiet w ciąży. Jedne badania potwierdzają, że ma to sens, inne temu przeczą. Dlatego to już od mamy (z dzieckiem w brzuchu) lub obojga rodziców (po przyjściu dziecka na świat) zależy czy będą słuchać muzyki symfonicznej, kameralnej, a może jakiegoś jednego wybranego instrumentu? Z mojej obserwacji wynika, że jeśli rodzic aktywnie słucha muzyki (nie tylko poważnej) czyli nie włącza jej gdzieś w tle wykonując codzienne czynności, ale skupia się na nagraniu, np. siedząc w fotelu czy oglądając koncert w telewizji z widocznymi muzykami albo udając, że gra na zasłyszanym instrumencie, to dziecko automatycznie powiela zachowania rodzica. Chętniej siada przed telewizyjnym nagraniem koncertu, ma większą frajdę w udawaniu muzyków instrumentalistów. Jeśli rodzic ma chęć i zabierze dziecko np. do filharmonii czy inny koncert skierowany do młodej publiczności, to dziecko oprócz tego, że może zobaczyć prawdziwe instrumenty, dodatkowo osłuchuje się z muzyką tworzoną na żywo. A czy przy okazji się wycisza i lepiej skupia – zaobserwujcie to u swoich dzieci.
Druga teoria sugeruje, że słuchanie dziecięcych piosenek ma pozytywny wpływ na rozwój maluszka. Od lat pracuję z małymi dziećmi w przedszkolach i prowadzę zajęcia umuzykalniające dla nich. Zdarza się, że jako rytmiczka jestem odpowiedzialna za stronę muzyczną przedstawień dla rodziców. Jestem zawsze ogromnie wdzięczna nauczycielkom, że szukają pomocy w wyborze utworów muzycznych u kogoś, kto ma wykształcenie w tej dziedzinie. Niestety, gdyby nie nauczyciele rytmiki, nasze dzieci słuchałyby w przedszkolach muzyki dla dzieci na bardzo niskim poziomie. Nie chcę oskarżać pedagogów przedszkolnych, ale osoby, które w ramach wyższych studiów mają mizerny zakres nauki o muzyce i jej wpływie na kształtowanie się gustów muzycznych czy w ogóle rozwoju muzycznego naszych dzieci po prostu nie mają odpowiedniej wiedzy na ten temat. Wiem, wy rodzice też nie macie. Ale nie jesteście nauczycielami w przedszkolu. Do nauki dla małych dzieci wybierane często są piosenki za szybkie, za trudne melodycznie, w nieodpowiedniej skali głosu dziecka i niezwykle ubogie lub wręcz przeciwnie – zbyt skomplikowane rytmicznie, melodycznie i harmonicznie dla mózgu małego dziecka. Do tego podkład z komputera z youtube.com, który nie brzmi jak prawdziwe instrumenty, tylko przyzwyczaja mózg do sztucznych brzmień. W tej chwili wybór piosenek dziecięcych jest ogromny – czy to patrząc na nagrania w internecie, telewizji, radiu czy na płytach CD. Co chwilę na rynku pojawia się jakaś świeża propozycja. Jestem zwolennikiem słuchania z dziećmi utworów, które są dla nich przeznaczone (mają proste melodie, przyjemne i łatwe do zapamiętania teksty o dziecięcej rzeczywistości), jednak stawiam przede wszystkim na jakość. Jako wykształcony muzyk jestem w stanie bardzo szybko ocenić czy piosenki są zaaranżowane poprawnie, atrakcyjnie i na wysokim poziomie. Zwyczajnie nie chcę, żeby moje dzieci czy dzieci, których uczę muzyki słuchały nagrań niskiej jakości. To mniej więcej tak, jakbym czytała im pisane z błędami bajki. Dlatego staram się polecać w przedszkolach i rodzicom konkretne płyty czy piosenki.
Trzecia teoria zakłada, że należy słuchać czegokolwiek z dzieckiem. I z tym zdaniem też się zgadzam, ale nie do końca. Czegokolwiek, jeśli jest to muzyka, której sami słuchamy. A nie czegokolwiek czyli włączam playlistę z piosenkami „for kids” i mam w nosie, co tam leci. Bądźmy przewodnikami dla naszych dzieci. Pokażmy im, że w czeluściach internetu czy Tidal/Spotify można znaleźć wiele utworów, które wpłyną lepiej na nastrój, samopoczucie czy po prostu podkreślany tu rozwój. Osobiście jestem zdania, że słuchanie ulubionych przeze mnie utworów wraz z dziećmi to naprawdę dobra zabawa, która przynosi sporo korzyści. Słuchasz popu? I dobrze, tańcz razem z dzieckiem do piosenek swoich ukochanych wykonawców. To samo dotyczy innych stylów. Jedno ale! Staraj nie zamykać się w małym kręgu utworów. Włącz czasem jakąś nową płytę, posłuchajcie innego wykonawcy, przełączcie stację radiową. Zobacz, jakie są reakcje Twojego dziecka na nowości. Może razem odkryjecie kolejny wspólny ulubiony hit? Będziesz zdziwiony jak szybko mówiący maluch jest w stanie zapamiętać teksty piosenek.
A teraz kilka konkretnych rad 🙂 Czego ja słucham ze swoimi dziećmi, co polecam rodzicom, a co rodzice polecają mnie? Wytypowałam listę kilkunastu naprawdę dobrych płyt/nagrań dla Was jako ściągawkę (ale zaznaczam, że nie znam wszystkich płyt na polskim rynku fonograficznym):
- „Ten najpiękniejszy świat” Ewa Bem, piosenki Jerzego Wasowskiego (ta płyta niestety już nie jest dostępna na rynku, ale warto polować na nią w antykwariatach czy na aukcjach internetowych)
- „Lutosławski Tuwim. Piosenki nie tylko dla dzieci” Dorota Miśkiewicz i zespół Kwadrofonik
- „Przedszkolaki” Inga Lewandowska i Kuba Stankiewicz (tylko na Spotify)
- „Akademia Pana Kleksa” piosenki w wykonaniu Piotra Fronczewskiego z filmu o tym samym tytule
- „Natalia” Natalia Kukulska
- „A ja wolę moją mamę” Majka Jeżowska
- „Mała płyta” oraz „Zimą” Jerz Igor
- „Astrid Lindgren” Ewa Bem i Grzegorz Turnau
- „Był sobie król” Maryla Rodowicz
- „Muzykalne przedszkolaki” Andrzej Jagodziński Trio i Agnieszka Wilczyńska
- „Mamy śpiewamy” Orkiestra Mamy Śpiewamy
- „Wanda i muzyczne przygody” słuchowisko z muzyką klasyczną
- „Momotaro” słuchowisko kolektywu Muzyka Łączy
- „Miasteczko Harmider” różni wykonawcy, piosenki Jerzego Wasowskiego – utwory ze spektaklu o tym samym tytule, dostępne już teraz tylko na youtube.com
- Pomelody.com
- Wasze ulubione utwory i wszelka muzyka klasyczna 🙂 Dla „opornych” mogą być też stare bajki Disneya, w których tle sączy się klasyka lub muzyka filmowa
Wspólne słuchanie muzyki z dzieckiem na pewno „robi robotę”. Maluch uczy się nowych rzeczy z rodzicem lub dzięki rodzicowi. Rodzina spędza ze sobą jeszcze więcej czasu. Dziecko poznaje instrumenty, i ich brzmienie. Uczy się różnych melodii i tekstów – a dzieci mają fantastyczną pamięć i szybko kojarzą piosenki. Dzięki słuchaniu i muzykowaniu w mózgu człowieka (również dorosłego, także drodzy rodzice – bierzcie się za siebie!) tworzą się nowe połączenia między neuronami, co owocuje łatwiejszym przyswajaniem informacji lub uczenia się m.in. nowych języków czy matematyki. Im więcej ćwiczymy nasze mózgi (i naszych dzieci) poprzez zabawę z muzyką, tym więcej mamy połączeń neuronowych, które przydadzą nam się m.in. w starszym wieku, kiedy pamięć rówieśników będzie zawodzić 😉
Artykuł ukazał się na portalu tatento.pl, sierpień 2018